REFLEKSJE NAD…
GÓRAMI, PANDEMIĄ I URLOPEM
Tęskniłem za górami. Nie widziałem się z nimi już dwa lata. Tym bardziej cieszyłem się, kiedy w końcu ponownie zobaczyłem piękno Tatr. Lubię wracać w to miejsce, bo sprzyja ono refleksji — takiej nad istnieniem. W górach czuję się bliżej Boga, a kiedy wchodzę na szczyt i podziwiam to całe piękno Bożego stworzenia, jego ogrom i własną znikomość, nicość, myślę sobie, kimże jestem, że mnie, Boże, utkałeś.
W zmaganiach z wysokością dostrzegam coś jeszcze: kształtowanie ludzkiego charakteru, siły walki, testowanie granic możliwości, wytrwałość. Tak łatwo się poddać, powiedzieć sobie: Dość! A jednak nogi włóczą mnie do góry, krok za krokiem. I krok za krokiem ubywają centymetry, następnie metry, a w końcu całe kilometry. I wtedy myślę sobie nad tym, jak niezwykle zostaliśmy ukształtowani, jak niezwykłe jest nasze ciało. Mięśnie i ich siła, regeneracja komórek oraz nasz mózg. Dzieło inżynierii! Niemożliwy do porównania z żadnym procesorem, nawet tym najlepszym, a M1 przy nim to pikuś. Ta cała masa informacji potrzebnych do przetworzenia w czasie wspinaczki. Gdzie ręka ma się chwycić, by nie spaść, jak noga wysoko ma się podnieść, by pokonać kolejny stopień, jak bardzo mają napiąć się mięśnie, by utrzymać nas na nogach, jak ma pracować błędnik, byśmy zachowali równowagę, a do tego wszystkiego jeszcze obrazy! Całe masy informacji: kto za nami, kto przed nami, ocena zagrożenia, wybór najlepszej ścieżki i w końcu całe piękne arcydzieło wymalowane palcem Boga, krajobraz, którego żaden aparat nie jest w stanie oddać. A nasz mózg potrafi to przetworzyć i robi to w mgnieniu oka. Pomyślcie kiedyś o tym, czyż to nie zachwyca?!
Nie chcę być wredny, ale czy nie dostrzegliście różnicy pomiędzy społecznością ludzi wędrujących po górach a tymi wylegującymi się na plaży? Oczywiście uogólniam, też lubię morze, ale to dwie skrajności. Morze reprezentuje inny rodzaj społeczeństwa. Bardziej wyrachowany, walczący o każdy kawałek wolnego piachu, leżący do góry wielkim brzuchem i opijający się piwem. W górach jest inaczej. Góry uczą pokory, zależności od Boga, od innych, z którymi się wspinasz lub po prostu wędrujesz. W górach masz odrobinę samotności. Zostajesz sam na sam ze swoimi zmaganiami i słabościami. Mówią one do ciebie cały czas, prowadzą debatę, czy iść dalej czy zrezygnować. Zaczynasz myśleć o życiu, o tym, ile jest ono warte i czego w nim poszukujesz. Piszą, że szlak, po którym idziemy to droga na najwyższy w Polsce szczyt, ale zarazem jest on najłatwiejszy. Nawet dziecko da sobie radę. Fakt nie jest skomplikowany, ale stromy i powiedziałbym miejscami niebezpieczny. W górach, na wysokości, zawsze ścierasz się z zagrożeniem, wypadkiem, kontuzją, czy nawet śmiercią. Zła ocena sytuacji, poślizgnięcie się, zachwianie, utrata równowagi — wszystko to, nawet najmniejszy błąd, może skutkować przykrymi konsekwencjami. Wystarczy tylko głową uderzyć o twardą skałę i już po tobie. Dlatego góry uczą szacunku do daru życia, do drugiego człowieka. Społeczność górska kibicuje, bo wie, ile kosztują każdego te zmagania. Nie walczy o skrawek ziemi, ale ci ją daje i, mówi: Idź wyżej, idź dalej, zobacz więcej, podziwiaj, warto! Uczy szacunku do przyrody, harmonii z potęgą i wielkością natury. Wszyscy na ten czas stajemy się jakąś formą rodziny. Pozdrawiamy się, wspieramy się, uczymy wzajemnego szacunku i to od najmłodszych lat. Niestety, nie zaobserwowałem tego w społeczności nadmorskiej. Tam mam wrażenie liczy się JA, MNIE, MÓJ — indywidualizm. A ty mnie nie obchodzisz. I tyle.
Jak wygląda podóżowanie w pandemiii? A w ogóle jest jakiś wirus? Przez chwilę zadawałem sobie to pytanie. Pewnie jest, ale o jego inteligencji świadczy to, że rozumie nas, ludzi. Rozpoczął się okres wakacyjny i dał sobie spokój. Też wziął urlop. Tak mi to wygląda. Żyję obecnie w Niemczech i ostatnie dziewięć miesięcy, to całkowity lockdown, wszystkie sklepy, galerie z wyjątkiem spożywczych i aptek, drogerii i stacji benzynowych pozamykane. Wyznaczone strefy noszenia masek w otwartych przestrzeniach, godzina policyjna. Wirus szaleje! Jesteśmy zamknięci, nic nie da się zrobić. Tylko dom — praca, praca — dom. I nagle 1. czerwca, wszystko otwarte, restauracje, Euro pełną parą — wirus na wakacjach. Z dnia na dzień. Fajnie, w końcu trochę normalności. A wjazd do Polski to już całkowite osłupienie. Czy tu kiedykolwiek była jakaś pandemia? Być może. Na każdych drzwiach sklepowych naklejka z informacją: Wejście tylko z zakrytą twarzą. A w środku to już inna bajka. Nikt nie ma maski, nawet personel. No może jedna osoba, która chroni brodę albo po prostu wyskoczył jej pryszcz i chciała go sobie zakryć. Wszedłem w masce zgodnie z informacją na drzwiach i wyglądałem co najmniej jak kosmita. Totalny luz blues — nie do pomyślenia w Niemczech. Konkluzja: fajnie, że mamy tak życzliwego wirusa, który dał nam podróżować w wakacje.
I ostatnia myśl. Jeśli świat wydaje ci się beznadziejny, jeśli myślisz, że już nie chce ci się żyć i masz tego wszystkiego dość, weź sobie urlop. Czas spędzony w izolacji wysysa z nas soki żywotne. Wprowadza w apatię i stan beznadziejności. Ale kiedy zmieniasz otoczenie, zmienia się też perspektywa. Jeden z moich przyjaciół, z którymi się spotkałem w górach, powiedział: “Dobrze było się z wami spotkać i zobaczyć, że ze swoimi myślami, problemami, zmaganiami nie jestem sam.”
Piękna myśl. Dobrze było się spotkać, dobrze jest rozmawiać, debatować, a nawet się sprzeczać, bo jesteśmy tak stworzeni, by mieć interakcję z drugim człowiekiem. Potrzebujemy tego dla zdrowia psychicznego. I nie możemy się dać zwariować. Zdrowie fizyczne jest ważne, ale jeśli stracisz zdrowie psychiczne, to będziesz też chorować fizycznie. Spotkania z ludźmi i rozmowy z nimi pozwoliły mi zadbać o higienę własnego umysłu i na nowo odzyskać siły i radość z życia. Podróżujcie, zwiedzajcie i odwiedzajcie starych znajomych póki można!
Bądźcie zdrowi! Wracam po przerwie.
Najnowsze wpisy
- REFLEKSJE NAD… 10 stycznia, 2024
- REFLEKSJE NAD… 27 listopada, 2023
- REFLEKSJE NAD… 29 października, 2023
- REFLEKSJE NAD… 30 czerwca, 2022
- SPRÓBUJ TEGO! 1 listopada, 2021
Komentarze
James
W końcu z powrotem! Super zdjęcia. A co do pandemii to oczywiste, że latem jest mniej zachorowań 😉