REFLEKSJE NAD…

Paul Dulski
10/01/24 01:15:30

Koszmarną Traumą

Postać mężczyzny z maczetą w ręku

Większość dni w naszym życiu jest zwyczajna, rutynowa, powtarzamy te same schematy, ale są też dni nadzwyczajne, niecodzienne, zmieniające perspektywę.

Najczęściej oglądamy o tym na filmach lub w dziennikach informacyjnych. Wiemy, że to istnieje, rozumiemy, że jest powszechne wokół nas, ale wydaje się odległe, że nas nie dotknie, nie spotka, bo spotyka innych, ale przecież nie nas… póki ten dzień nie nadejdzie…

25 GRUDNIA 2023

Ten dzień zaczął się jak każdy inny: sprzątanie domu, pranie i później chwila odpoczynku na plaży — to poniedziałkowa rutyna. Większość ludzi ma wolną niedzielę, a ja i mój współlokator oraz kilku naszych znajomych raczej poniedziałki. Plaża też nie jest niczym nadzwyczajnym, gdy mieszkasz nad oceanem i jest jednym z nielicznych miejsc w małym afrykańskim kraju, gdzie można odetchnąć od trudów dnia codziennego.

Jednak od początku sprawy nie szły dobrze. Rano otrzymaliśmy informację o śmierci jednego z naszych znajomych. 45 latek zostawił żonę i córkę. Dwa tygodnie walczył z zapaleniem płuc. Mieliśmy zaplanowaną wizytę w szpitalu na wtorek — nie zdążyliśmy, a trzy tygodnie wcześniej widzieliśmy go zupełnie zdrowego. Nastrój był więc wisielczy.

PODRÓŻ

Na plażę zebraliśmy się po południu około 14:00. Motorem jest blisko – jakieś 20 minut drogi z domu. Parkujemy motor przy jednym z barów i później idziemy na piechotę do innego z miejscowych barów, gdzie można położyć się na leżakach. To jakieś 15 minut spaceru. Robienie kroków dla zdrowia i dobrej kondycji jest bardzo ważne. Poza tym spacerowanie plażą po piasku i chłodzenie stóp w chłodnej wodzie Atlantyku połączone z wdychaniem świeżej bryzy oceanu to czysta przyjemność.

PRZEWLEKŁE OCZEKIWANIE

W końcu docieramy na miejsce. Czeka tam już jedna nasza miejscowa znajoma i czekamy na nasze małżeństwo przyjaciół Polaków. Długo ich jednak nie ma, a godziny powoli upływają. Zaczynamy się niecierpliwić  i postanawiamy zbierać się do domu, kiedy otrzymujemy telefon, że są w drodze. Upływają kolejne minuty, jest już jakoś około 18:00 – niezbyt późno, ale tu w Gambii zachód słońca jest około 19:00.

Proszę kumpla, żeby poinformował naszych znajomych, że my jednak już idziemy i nie czekamy dłużej, ale oni mówią, że już są praktycznie na miejscu. Zostajemy. Rozmawiamy o naszej znajomej, tej, która straciła męża, właśnie od niej wrócili. Tak jak się spodziewaliśmy, było u niej zatrzęsienie ludzi, my postanowiliśmy ją odwiedzić za parę dni, gdy będzie mniej odwiedzających i pierwsze emocje opadną. Słuchamy ich relacji o nieopisanym płaczu i żalu. Nie tylko stracie męża – przyjaciela, ale też opiekuna domu. Tutaj w Afryce nie ma żadnego wsparcia finansowego ze strony państwa, każdy zdany jest na siebie i na innych. Utrzymać się kobiecie jest bardzo ciężko. Czujemy ból w swoich sercach.

PORA WRACAĆ

Około 20:00 zaprzyjaźnione małżeństwo wraca swoim motorem zaparkowanym przy barze do domu, a my wracamy do motoru zaparkowanego kilometr dalej. To tylko kilkanaście minut dobrego marszu. Idzie z nami jeszcze miejscowa znajoma. Księżyc świeci jasno, jest pełnia. Ocean spokojnie odlicza jedną falę za drugą, kończy się odpływ, ale jeszcze możemy iść po płaskim piachu, mamy więc dobre tempo. Nie idziemy pierwszy raz tą drogą po zmierzchu, czujemy się względnie normalnie, bezpiecznie, każdy mówi, że Gambia to jedno z najbezpieczniejszych miejsc, przyjaznych turystom, a przecież potencjalnie dla każdego miejscowego wyglądamy jak turyści. Rozmawiamy. Idę chwilę z przodu sam. W tym czasie do moich znajomych podbiega chłopak. Nie jest wysoki, wygląda normalnie. Wita się z nimi i pyta jak się mają. Po chwili wyprzedza ich. Dołącza do mnie, podobnie, wita się, pyta dokąd idziemy. Niczego nie podejrzewam. Tutaj to normalne, każdy każdego zagaduje, taka kultura. Dziwne byłoby, gdyby nas nie zagadał. Wyprzedza mnie. Ma na sobie długie czarne spodnie i czarną skórzaną kurtkę, na głowie krótkie dredy. Dołączam do znajomych.

ATAK

Nasz nieznajomy rozgląda się, a Kuba – mój kumpel mówi: „Pewnie do nas dołączył, bo boi się ciemności” (istnieje taki pogląd o Afrykanach).  W tym momencie napastnik odwraca się i wyciąga spod kurtki maczetę. Zaczyna nią wymachiwać i krzyczeć, żebyśmy oddawali wszystko, co mamy albo zginiemy. Stres powoduje wystrzał adrenaliny, władze poznawcze spadają do zera, zaczyna się panika. Ja mam w głowie sceny z historii o ludobójstwie w Rwandzie, gdzie dwa zwaśnione plemiona wyrzynały się maczetami. Dużo o tym czytałem, są też filmy o tym i sam pisałem o tym w mojej książce. Kalkuluję ryzyko. Co zrobić, jak się zachować i pytam siebie czy tylko straszy, czy naprawdę jest gotowy użyć tej maczety. Jeśli jej użyje, jakie będą konsekwencje, gdzie mnie uderzy, jeśli rozetnie skórę, to jak bardzo, jak głęboko. Próbuję do niego zagadnąć, ale Kuba odciąga jego uwagę, mówiąc, że da mu kasę. Podskakuje do niego. Przeszukuje nerwowo jego plecak, część rzeczy wypada, bierze pieniądze i telefon. Ja wyciągam portfel, chcę dać mu pieniądze, ale on wyrywa mi go z rąk. Proszę, żeby mi pozwolił wziąć dokumenty, tylko dokumenty. Nie zgadza się. Chce plecak. Nie chcę mu go dać. Nie tylko jest tam telefon, ale nasze klucze do domu, motoru, dokumenty od motoru. Próbuję grać na zwłokę. Jest wściekły, ręce mu się trzęsą, wie, że wszystko to trwa zbyt długo, że zaraz ktoś może tędy przechodzić. Wymierza zamach i uderza mnie w ramię z całej siły. Uginam się pod wpływem uderzenia. Patrzę kątem oka na ramię, spodziewam się krwi, ale jej tam nie ma. Maczeta jest tępa. Wyrywa plecak i ucieka. Wstaję i biegnę za nim, krzyczę z całych sił: POMOCY!!! POMOCY!!! Ale on jest coraz dalej. Wziąwszy telefon, rzuca torbę. Umyka, znika w ciemności.

PANIKA

Docieramy do motoru – zostało tylko pięć minut drogi. Naszej koleżance nic się nie dzieje. Nic nie straciła, więc pożycza nam jeden ze swoich telefonów. Nie ma nic na koncie.  Przy drodze szybkiego ruchu stoi policjant. Ma motor. Opisujemy mu, co się wydarzyło. Niezbyt jest jednak rozgarnięty, zadaje dziwne pytania typu: Co sprzedawaliście na plaży? A czemu leżeliście na leżakach? Nie jest dobrze chodzić po ciemku. Tak, teraz to wiemy, ale czy mógłbyś nam pomóc. Wydaje się, że to jakiś obłęd. Mówi, że nie może pomóc, a ogląda jakiegoś TikToka.

Udało nam się poinformować o zdarzeniu nasze małżeństwo przyjaciół, doładowują nam telefon. Próbujemy zablokować i śledzić nasze iPhone’y. Logujemy się, ale wymagana jest dwuetapowa weryfikacja. Nic nie możemy zrobić. Decydujemy wrócić do domu i zablokować je z naszych innych urządzeń i zgłosić sprawę na Policji.

NA KOMISARIACIE

Siedmiu policjantów siedzi, zupełnie nic nie robiąc. W końcu ktoś się nami zainteresował, podajemy zeznanie. W tym czasie nasze iPhone’y pojawiają się na mapie. Następuje fascynacja poruszającymi się na mapie iPhonami w tabletach. Są pięć minut drogi samochodem od nas. Prosimy policjantów, żeby z nami pojechali. Ci mówią nam, że najpierw muszą spisać protokół. Później, że nie mają auta i musimy wziąć taxi, dogadujemy cenę i jedziemy. Minęło już jakieś półtora godziny. Od godziny iPhony są wyłączone – nie podają, bieżącej lokalizacji. We wskazanym domu mieszka kilka rodzin, jakieś 20 osób. Nie ma szans na znalezienie. Zdjęcie satelitarne pokazuje iPhony dokładnie w tym domu. Kropka widnieje na dachu i policjant wpada na genialny pomysł, że pewnie ktoś właśnie tam je ukrył. Ręce opadają. Poddajemy się.

Widzimy telefony na drugi dzień, są na tzw. czarnym rynku, próbujemy je znaleźć, ale wydaje się to nie możliwe w morzu ludzi. Sygnał znika…

TRAUMA POZOSTAJE

Pękła bańka bezpieczeństwa, wszystko wywołuje lęk. Adrenalina utrzymuje się kolejnych kilka dni. Problemy ze snem. Ciągła analiza. Wyparcie – przecież nic się nie stało. Żyjemy, jesteśmy cali – to najważniejsze. Żal: czemu wracaliśmy po ciemku, a przecież mieliśmy zebrać się wcześniej. A może mogliśmy się bronić. Odeprzeć atak. Miliony myśli, osamotnienie emocjonalne, bezsenność, zmęczenie. Siniak rozlany na pół ręki i najgorsza — rana emocjonalna. Próba obwiniania innych: czemu tak późno przyjechali, czemu od razu nie poszliśmy, czemu Kuba nie gonił go razem ze mną itd… Pogodzenie, emocje opadają i włącza się racjonalne myślenie. Analiza praktyczna, co zrobić na przyszłość.

KONKLUZJA

Życie uczy i czyni mądrzejszymi tych, którzy wyciągają lekcje z tego, co się dzieje w ich życiu.

Chciałbym się podzielić z Wami kilkoma przemyśleniami, bo myślę, że taka historia może przydarzyć się wszędzie niezależnie od tego, gdzie mieszkamy. A wielu z nas wyjeżdża na wakacje i lepiej być przezornym.

Kilka sugestii:

     1. Unikaj  wychodzenia po zmierzchu.

 A szczególnie w miejscach odosobnionych. Drogą, którą chodziliśmy przechodziło zawsze sporo ludzi nawet wieczorami. Może nie uwzględniliśmy daty, 25 grudnia, że większość ludzi będzie z rodzinami w swoich domach, mimo że Gambia to kraj muzułmański.

     2. Bierz tylko tyle pieniędzy, ile potrzebujesz na bieżące potrzeby, zakupy

Nawet jeśli będziesz musiał coś oddać, nie będzie ci aż tak szkoda. Niektórzy na przykład biorą ze sobą dwa portfele jeden taki fałszywy, trzymają na wierzchu z symboliczną ilością gotówki, drugi schowany np. w wewnętrznej bezpiecznej kieszeni. Na czas samej podróży dobrze jest też schować pieniądze w kieszeni spodni i kieszeń zaszyć. 

     3. Umów się z twoim partnerem, co zrobić na wypadek ataku.

 Może rozsądne będzie, żeby jeden z was uciekał. To zależy od sytuacji, ale gdy jest jeden napastnik, może być to mądre.

     4. Lepiej jest oddać wszystko, niż wdawać się w bajkę i zginąć. 

Pamiętaj, że to tylko rzeczy.

     5. Noś przy sobie kserokopie dokumentów. 

Trzymaj paszport, karty płatnicze, itp. rzeczy w sejfie, jeśli przebywasz w hotelu. Nie żałuj pieniędzy na sejf.

     6. Korzystaj z przewodników.

Zdobądź potrzebną wiedzę:

  • Po ataku staraj się opanować panikę. Np. iPhone można zablokować z dowolnego telefonu, nawet Androida. Gdy już zalogujesz się do iCloud poprzez przeglądarkę, zjedź w dół – tam jest opcja pominięcia dwuetapowej weryfikacji, jeśli twój sprzęt został skradziony. Otrzymasz dostęp tylko do „Znajdź mojego iPhone’a”.
  • Jeśli masz nowszego iPhone’a, sprawdź, czy masz włączoną opcję śledzenia, nawet gdy telefon jest wyłączony. Na YT znajdziesz filmik, jak to ustawić.
  • Jeśli masz Androida, włącz śledzenie Google, w ten sposób możesz namierzyć telefon.
  • Kup mini sejf-torbę na kod, w którym będziesz przenosił telefon. Jeśli oddasz go złodziejowi zyskasz dodatkowy czas, zanim dostanie się do środka i wyłączy telefon(Przykładowy link znajdziesz tutaj: Sejf z zamkiem szyfrowym). 
  • Jeśli jesteś na urlopie, przechowuj kartę SIM w innym miejscu. Na miejscu korzystaj z karty miejscowego operatora( W Gambii: Aficell, Qcell, kartę SIM otrzymasz za darmo na lotnisku).
  • Używaj mniej wartościowych sprzętów szczególnie, gdy udajesz się gdzieś po zmierzchu lub idziesz między tłum.
  • Jeśli jesteś w kraju trzeciego świata i masz tam znajomych, w pierwszej kolejności poproś o pomoc ich, później udaj się na Policję, możesz uzyskać lepsze rezultaty.
  • Pamiętaj, im mniej rzeczy masz ze sobą, tym lepiej.
  • Niektóre rzeczy może wydają się oczywiste, ale warto o nich przypomnieć.
  • Mam nadzieję, że moja historia będzie przestrogą dla innych i pomocą w byciu bardziej czujnym.

Pozdrawiam i uważajcie na siebie!

A ty masz jakieś sprawdzone sposoby by się chronić lub by podróż albo wakacje były bezpieczniejsze? 

Podziel się w komentarzach, twoja wiedza może komuś pomóc!!!

Sytuacja, która nas spotkała znacznie utrudniła nam realizację zamierzonych przedsięwzięć. Jeśli chciałbyś nas wesprzeć poniżej znajduje się opis zbiórki.  

Można również wesprzeć, wpłacając bezpośrednio na konto w obcej walucie np. euro.

Komentarze

  • Agata

    Hej, osobiście mam etui na dokumenty+kartę a pieniądze trzymam w portfelu. Jak mam przy sobie więcej gotówki, to większość trzymam w etui a sumę potrzebną na zakupy mam w portfelu. Nigdy osobiście mnie nie okradziono ani nie pobito. Współczuję bardzo.

  • Noemi

    Ja przerzuciłam się z noszenia torebek na plecaki. Na początku było to trudne, bo plecak jest mniej elegancki, ale czuję się tak bezpieczniej. Mam w nim dwie ukryte przegrody, w których trzymam dokumenty i kartę czy „większe” pieniądze jeśli takie potrzebuję przenieść. Ogólnie staram się nie nosić zbyt wartościowych rzeczy, a na podróże chowam rzeczy w różne miejsca. Nie zabieram portfela. Jeśli stracę plecak tracę wszystko. A jeśli np. Dokumenty schowam w ukrytej kieszeni bluzy to chociaż one zostaną. Podróżując zazwyczaj rozdzielam sprzęty i wartościowe rzeczy na walizkę, plecak i kieszenie osobiste. Raczej nikt mi walizki, plecaka i bluzy nie ukradnie, więc coś zawsze ze mną zostanie w razie awaryjnej sytuacji. Podróżując do krajów trzeciego świata ja rzeczy typu dokumenty, karta, klucze, telefon trzymam raczej w ubraniach niż plecaku, bo mnie prawdopodobne jest, że ktoś przeszuka mi ubranie. W plecaku powinien być udawany portfel z małą ilością pieniędzy, bez jakichkolwiek kart czy dokumentów.
    Bardzo współczuję tego przeżycia i życzę szybkiego powrotu to stabilności emocjonalnej 🫶🏼

Zostaw komentarz

Twój email nie będzie opublikowany