Rana Ewy [II]

Paul Dulski
26/10/20 20:40:42

W pogoni za niezależnością

Jak byś opisał dzisiejszą kobietę? Ja bym powiedział, że to kobieta walcząca. Przede wszystkim walcząca o swoją niezależność, równouprawnienie i pozycję. Walka ta jest krwawa, pozbawia energii i radości, a przy tym tworzy lęki o przyszłość.
— Dlaczego chcesz być niezależna? — Zapytałem Megan.
— Jak to dlaczego? — Spojrzała na mnie. — Nie chcę, żeby ktoś mi mówił, co mam robić a co nie. Chcę być szczęśliwa — powiedziała zdecydowanie.
To jest problem. Często mylimy poczucie szczęścia z niezależnością. Tak naprawdę te dwie rzeczy mają niewiele ze sobą wspólnego. Niezależność, jeśli może ci coś dać, to wolność. Ale nie jest raczej miarą szczęścia. Szczęście to coś wewnętrznego, niezależnego od okoliczności. Szczęście może nam towarzyszyć, gdy czujemy się kochani, akceptowani, kiedy żyjemy z innymi w dobrych relacjach.
Problem z niezależnością pojawił się u zarania ludzkości. Wróćmy myślami do Edenu. Tu rodzi się pierwszy akt niezależności. Kobieta przejmuje inicjatywę. Rozmawia z obcym i bez konsultacji podejmuje decyzję. To pociąga za sobą lawinę nieszczęść. Nie, wcale nie uważam, że to wszystko wina kobiety. To z całą pewnością wina mężczyzny. Adam jest miękki, nie staje na wysokości zadania. Zamiast kierować się rozsądkiem, pozwala, by kierowały nim uczucia. Zawodzi jako mężczyzna i jako głowa domu. Niestety ten proces trwa do dziś.
Jeśli już walczysz lub dopiero chcesz zaczać walkę, musi być ona odpowiednio ukierunkowana. Musisz mieć strategię. Jeśli walka jest z góry porażką, lepiej jej nie podejmować — straty mogą być zbyt duże.
— Droga, którą obrałaś, wcale nie doprowadzi cię do tego miejsca — odpowiedziałem jej.
— Niby dlaczego?
— Bo jest niezgodne ze strukturą z jakiej jesteś zbudowana.
Każdy we wszechświecie został zaprojektowany przez Boga w określonym celu. W pierwszym moim blogu opisuję generalne zadanie mężczyzny. Miał poszerzać granice raju, miał stać na czele, miał przewodzić. Rola Ewy była inna. Bóg stworzył ją jako uzupełnienie mężczyzny. Co ciekawe słowu: „uzupełnienie” przypisuje się negatywny wydźwięk, lecz jest to zupełnie nietrafne. Uzupełnia się coś, co jest niekompletne. W pewnym sensie taki był mężczyzna bez kobiety. Ewa uzupełnia mężczyznę, gdyż tak jak Adam jest stworzona na obraz Boży, ale posiada inne boskie cechy. Adam jest wojownikiem, obrazem stabilności i decyzyjności. Ewa natomiast odbija bożą łagodność i wrażliwość. Kobieta pobudza więc mężczyznę intelektualnie. Razem, gdy ze sobą ściśle współpracują, stanowią odbicie cech Boga. Następuje harmonia. On podejmuje decyzję, czasem staje się gwałtowny, ale dlatego ma ją — ona równoważy jego dzikość.
Mam nadzieję, że dostrzegacie rolę każdego z nich. Ewa nie ma być więc kurą domową, ale nie ma też być “przywódczynią stada”. Jest partnerem, działa ramię w ramię. Tworzą jedno ciało.

Jeśli to dobrze rozumiesz, to zauważysz też, co się zaczęło wyprawiać na tym świecie. Kobieta przejmując rolę mężczyzny uczyniła siebie nieszczęśliwą. I uczyniła mężczyznę nieszczęśliwym. Dzisiejszy mężczyzna, szczególnie w krajach rozwiniętych, ma niewiele wspólnego z tym, co zamierzył Bóg. Przestał być odkrywcą, przestał prowadzić swoją rodzinę, stał się miękki, wycofany. Większość mężczyzn siedzi „pod pantoflem” swoich żon, a cała ich rola sprowadza się do przynoszenia kasy do domu. To samo z kobietą. Do czego doprowadziła ją walka o niezależność? Czy stała się rzeczywiście wolna? Czy bardziej szczęśliwa? To prawda, że kobieta może dziś więcej niż w przeszłości, ale co z tego? W efekcie tego zamiast wspierać męża, musi podejmować decyzje za niego, co wiąże się z odpowiedzialnością i konsekwencjami. Pracuje w korporacji, a po powrocie do domu, czekają na nią gary, sprzątanie i dzieciaki. Nie wiem, czy można nazwać to pełnią szczęścia.
Czy zamiast walczyć nie lepiej jest współpracować? Tym bardziej, gdy ta walka z góry jest przegrana, bo jest przeciwna założeniom konstruktora naszych osobowości. To prawda, że nie możemy zmienić systemu. Ale możemy zmienić naszą pojedynczą komórkę rodzinną. Nie musimy wtłaczać się w system. Czasem kobiety mówią: „Mój stary, to już nie ten sam mężczyzna, co kiedyś”, inna mówi: „Mój to tylko siedzi przed telewizorem i się lampi w niego cały dzień”. Jeśli ty też tak myślisz albo to zauważasz, pomyśl, jaki miałaś na to wpływ, że twój „stary” postanowił się wycofać z waszego życia. Może chciałaś być niezależna? Czy jednak jesteś szczęśliwa? Czy nie lepiej byś się czuła, gdybyś to ty była zdobywana, gdyby to on ciebie inspirował, a ty u jego boku odkrywałabyś to, co niezbadane?

Komentarze

  • Patrycja

    Świetny artykuł!

  • Małgorzata

    Nie tylko świetny ale też bardzo potrzebny. Dziękuję

Zostaw komentarz

Twój email nie będzie opublikowany