Trzy filary…

Paul Dulski
03/11/20 19:25:40

...szczęścia!

W pogoni za szczęściem ludzie… tracą szczęście. To, co tak bardzo starają się uchwycić, staje się nieuchwytne. Jest po prostu jak pogoń za wiatrem. To wysiłek i energia stracone niepotrzebnie. Dlaczego tak się dzieje? Gdyż nie rozumiemy podstawowych mechanizmów, które w nas funkcjonują.
Po pierwsze, szczęścia upatrujemy w rzeczach materialnych. Nie ma w tym nic dziwnego, bo cały ten system jest tak skonstruowany, by rozbudzać w nas pragnienia i chęć posiadania. Próbujemy więc uchwycić coś, co wcale nie jest nam potrzebne, a skoro tego nie potrzebujemy, nie może dać nam szczęścia. To pogoń za iluzją, a nie rzeczywistością!
Po drugie, każdy z nas inaczej definiuje poczucie szczęścia, w oparciu o wyobrażenie, na którym je zbudował. Powiedzmy, że ktoś nie potrzebuje najnowszego iPada do „szczęścia”, ale uważa, że gdyby miał piękne, białe i proste zęby osiągnąłby jego pełnię.
Wszystkie te założenia są zbudowane na kruchym fundamencie. Nie wywołują one szczęścia, lecz podekscytowanie. To bardzo fajny stan w świadomości człowieka, lecz niestety chwilowy, ulotny i nietrwały.
Natomiast szczęście to coś głębokiego, trwałego, niezależnego od zmieniających się okoliczności zewnętrznych. Szczęście to nie stan chwilowego uniesienia, ekscytacji. Można być smutnym a jednak szczęśliwym, można płakać po stracie kogoś bliskiego, a jednocześnie odczuwać szczęście. Rozumiecie? Chcę wam wykazać, że to słowo zostało dziś wykrzywione i nadużyte, dlatego większość z nas pojmuje je inaczej. Niemniej jednak szczęście to stan wewnętrzny, wynikający z tego, że postępuje się we właściwy sposób. To dlatego bez względu na sytuację nikt ani nic nie jest nas w stanie go pozbawić.
Kiedy Europejczyk jedzie do Afryki w jego głowie następuje sprzężenie a szare komórki zaczynają się palić. Dlaczego? Widzi ludzi pozbawionych wszystkiego, do czego przywykł: najnowszych smartfonów, samochodów, zmywarek, pralek i czego tam jeszcze chcecie, a jednak na ich twarzach gości uśmiech. Są przyjaźni, zagadują. Wydają się dużo bardziej szczęśliwi, pozbawieni stresu.
Co czyni ich szczęśliwymi? To, czego nam brakuje. Prostota życia. My jesteśmy mistrzami komplikacji, nienasyconymi posiadaczami. Nasz konsumpcyjny tryb życia mający zapewnić nam „szczęście” prowadzi do rozczarowań i depresji.
Ale dlaczego? Bo prawdziwe szczęście wiąże się z wdzięcznością i oparte jest na trzech prostych filarach:
1. Posiadania czegoś do zjedzenia
2. Posiadania czegoś do ubrania
3. Posiadania dachu nad głową
To wszystko! Nie ma nic poza tym, co mogłoby uczynić nas szczęśliwymi. To nasze podstawowe potrzeby. Tylko zaspokajanie realnych potrzeb może zapewnić trwałą radość.
Ale jak to, zapytasz? Przecież mamy więcej potrzeb. Może trochę, ale i tak wszystkie sprowadzają się do tych trzech. Reszta to udogodnienia lub zachcianki.
Fajnie, znamy więc trzy filary, ale to nie daje sukcesu. Trzeba umieć je zastosować. Zobaczcie, świat reklamy, środowisko, w którym żyjemy, wywiera na nas silny wpływ. Te elementy próbują nas zaprogramować i w większości przypadków mu się to udaje. Dlatego wiele osób z góry założy, że to, co napisałem powyżej, to głupoty. Tak, dla świata reklam to głupota. Oni nie chcą, żebyś tak myślał. To niezgodne z ich strategią. Więc nie daj się zaprogramować. Ty masz swój program, którego chcesz się trzymać. Dlatego jeśli zaczynasz czuć się “nieszczęśliwy”, sprawdź swoje trzy filary: czy mam dzisiaj coś do zjedzenia, mam w co się ubrać i czy mam gdzie się położyć? Jeśli tak, to czego mi brak? Mam wszystko, co niezbędne do życia.
To prawda, że to nie takie proste. Jeśli przez całe życie byłeś tak programowany, to zmiana w myśleniu nie przyjdzie łatwo, ale jest możliwa. Dodatkowo środowisko. Czasami trzeba je zmienić albo ograniczyć z nim kontakty. Bo jak to jest, że sąsiad sobie kupił większy telewizor, brat nowy samochód, a ty nie?! — myślisz sobie patrząc na ‘zdobycze’ ludzi wokół i zaczynasz się nakręcać zupełnie niepotrzebnie. Bo przecież ty wcale tego nie potrzebujesz.
Kiedy uwolnisz się ze starych schematów, zrozumiesz, o czym tu piszę. Za wszystko w tym świecie musisz zapłacić. Zobacz, w wielu krajach mówi się młodym ludziom, że muszą mieć swoje mieszkanie. Świat reklamy pokazuje im jacy będą wtedy “szczęśliwi” a ich życie zmieni się na lepsze. Niestety, to tylko sen, coś złudnego i nic więcej. Popatrzcie na realia. Dla większości takich ludzi oznacza to kredyt na kilkadziesiąt lat. Przez całe lata życie w stresie. Czy mnie nie zwolnią? Czy dam radę spłacić kredyt? Czy oprocentowanie nie pójdzie w górę i czy ostatecznie i tak tego nie stracę? Rynek jest niestabilny. Kryzys goni kryzys. Kursy walut szaleją, a to wszystko odbija się na tobie. A jeśli stracisz pracę? Jesteś uwiązany. Tego ci nie pokażą w reklamie. To, co miało być źródłem radości nagle staje się powodem frustracji. Zaczynasz się kłócić ze współmałżonkiem o kasę i teraz wasze relacje również wiszą na włosku. Jedna decyzja napędza sto kolejnych.
Natomiast człowiek prowadzący proste życie nie ma takich zmartwień. Nie jest niczym obciążony. Nie ma swojego mieszkania, ale kiedy traci pracę, pakuje się w walizeczkę na kółkach i wykrzykuje: Witaj przygodo! Nie czuje się związany z miejscem, zmienia miasto, kraj bez poczucia żalu i straty i podejmuje nową pracę. Nawet jeśli jest mniej płatna i tak spełnia jego trzy wymagania dotyczące życia. Resztę czasu wykorzystuje na hobby i czas ze znajomymi lub rodziną. Nie musi mieć najnowszego auta, bo jest świadomy, że celem auta jest dotarcie do celu. Pracujemy, żeby żyć, a nie żyjemy, żeby pracować!
Tymczasem ludzie na kredytach często nie mają czasu, by nacieszyć się swoim domem, staje się on dla nich raczej noclegownią. Zanim go spłacą, umierają na zawał, zostawiając go dla dzieci, które przy najbliższej okazji go sprzedadzą. Na co więc cały ten trud?
Nie chodzi o to, że nie można sobie czegoś kupić. Stawką jest nasze spojrzenie na tę sprawę. Czy naprawdę tego potrzebujemy? Czy może to tylko zachcianka? Czy dostrzegamy konsekwencje naszych poczynań?
Jeśli jesteśmy świadomi tego, co robimy, będziemy szczęśliwi, bo mamy wszystko, co niezbędne do życia, a często nawet więcej. Toteż nie mamy powodów do narzekań. Może nie mamy „własnego” domu, ale nie mamy też żadnych “własnych” obciążeń. Może nie mamy intratnej posady, ale nie mamy też stresu.
Co za to zyskujemy? Jesteśmy bardziej elastyczni, nie musimy tyle pracować, mamy czas dla siebie, dla rodziny i przyjaciół oraz wszystko, co mamy ponadto, sprawia nam ogromną satysfakcję!

Zostaw komentarz

Twój email nie będzie opublikowany