Refleksje nad…

Paul Dulski
17/11/20 20:59:24

Dzieci niczyje

Nie wiem czy czasami czujecie to, co ja, ale mam wrażenie, że świat stanął na głowie. Ciężko często określić, co jest normalne, a co nie. Kiedy myślałem, że to sobie jakoś już poukładałem, okazało się, że wcale tak nie jest. Wyjazd do Afryki wiele pozmieniał w moim spojrzeniu na świat. Nigdy nie będzie ono już takie samo, bo po prostu nie może takim być. Co jest najgorsze? Powrót tutaj… tak, tutaj do cywilizacji. Jak się w tym na nowo odnaleźć? Jak być normalnym? Co to znaczy być normalnym?
Kłócę się z samym sobą, ze znajomymi, z rodziną i z całym tym okropnym samolubnym i dziwacznym światem. Tęsknię za tym co proste, za Słońcem, za uśmiechem, za problemami, ale realnymi. Ludzie nie rozumieją. Nie mogą rozumieć, bo nie znają skali. Ponadto są tak zaabsorbowani swoimi „wielkimi” problemami, że tamte dla nich nie istnieją.
Lucky ma wszystko, to prawdziwy szczęściarz. Nie musi pracować. Jego „mamusia” robi to za niego. Dogadza mu ze wszystkich możliwych stron. Niedawno razem z mężem postanowili kupić większe łóżko, żeby Lucky miał więcej miejsca i mu się wygodniej spało. Ma fajną wygodną poduszeczkę, żeby go szyja nie bolała. Mamusia budzi się co jakiś czas i przykrywa go kocyczkiem, żeby się nie przeziębił i nie dostał katarku.
Choć Lucky ma dwa lata rodzice założyli mu Instagrama. Coraz szybciej zyskuje popularność. Ma zdjęcia wszędzie: na rączkach z mamusią, w nowym ubranku — ostatnio dostał kilka — pierwsza wyprawa nad morze, pierwsze próby kąpieli, pierwszy prezent… wszystko uwiecznione. Ostatnio dostał nowe łóżeczko do pokoju i drugie do kuchni — wszędzie, gdzie przebywa rodzina. Nigdy nie żałuje się dla niego na wytworne, drogie jedzenie — musi być specjalne i odżywcze. Dla dzidzi trzeba wszystko, co najlepsze. Cena nie gra roli. A gdy pojawi się katarek… do lekarza. Oczywiście prywatnie. Badanie krwi, rezonans, rentgen, antybiotyki i lulu do łóżka. Opieka całodobowa. Zwolnienie z pracy dla mamy, bo dzidzia nie może zostać sama w domu. Gdy powróci do zdrowia, znowu wracamy do spacerów, przynajmniej trzy razy dziennie, z zabawami i wygłupami, cukiereczek też się znajdzie. Z mężem ciężko znaleźć czas na spacer, ale Lucky to specjalna osobistość — dla niego mamusia jest w stanie zrobić więcej. To przecież jej synuś, ten najukochańszy. Zrzuca więc pozostałych członków rodziny o piętro niżej, sam zostając królem. Jemu wybacza się najwięcej. Może zostawić pobrudzoną miskę po jedzeniu, może podeptać po świeżo umytej podłodze. Czasami nawet zostawi brudną toaletę, ale to „dzidzia” — jej się wybacza wszystko.
I chyba nie byłoby w tym wszystkim nic dziwnego. Bo to członek rodziny, ktoś nam bliski, gdyby Lucky po prostu nie był pieskiem. Tak, wspaniałym kochanym pieskiem. I nie zrozumcie mnie źle, ja kocham pieski i kotki. Ale czy my nie wariujemy? Czy nie widzimy skrajności w jakie wpadamy, stawiając zwierzęta powyżej człowieka, a niemal w randze bogów, podporządkowując pod nie cały swój świat? Czy nie widzimy całej tej komercyjnej machiny, która robi na nas biznes? I jak to wpływa na nas i nasze relacje z drugim człowiekiem?

Kiedy na to patrzę, serce mi się kraja, bo do mojego umysłu wraca obraz tych wszystkich gambijskich dzieci. Dzieci niczyich. Chodzą z drewnianymi tabliczkami, na których mają wyryte po arabsku dane sierocińca, do którego należą. Są same, pozbawione tożsamości, rodziców, ciepła i od lat dotyku. Nikt nie wziął ich w ramiona, nikt nie utulił do snu, nikt nie przeczytał bajki na dobranoc. Nie mają własnego łóżka, śpią na trzy-centymetrowej gąbce położonej na betonie. Brzuszki wydęte, może nie głodujące, ale znające tylko ryż. Patrzysz na nie a one na ciebie, podchodzą do ciebie całą gromadą. Wieszają się na nodze. Wyciągają ręcę i patrzą błagalnym wzrokiem, przez swoje czarne piękne duże oczka, byś wziął je w ramiona i choć chwilę dał im odrobinę miłości — tego, czego nigdy nie zaznali.

Kim jesteśmy? Ludźmi z cywilizacji? I co z tego? Dokąd nas to doprowadziło? Czy jesteśmy z siebie dumni? Ja nie. Ja też uważam, że pies może być przyjacielem człowieka. Ja też uważam, że o zwierzęta trzeba dbać. Ale człowiek to nie zwierzę. Człowiek jest obrazem niewidzialnego Boga. Tylko człowiekowi Bóg nadał cechy jakie sam posiada. I musimy o tej równowadze pamiętać. O tym, że są ludzie, którzy cierpią nie z własnej winy, że są ludzie, którym warto pomóc, że są ważniejsi niż zwierzęta. Musimy być wrażliwi na krzywdę drugiego człowieka, na jego los. Nie możemy pomniejszać jego roli. Nie możemy przelewać uczuć danych dla człowieka na zwierzę, by nigdy nie zapomnieć… Nie zapomnieć o Holocauście i ludobójstwach chociażby takich jak te w Rwandzie. By nigdy się nie powtórzyły znowu.
Popatrz więc czasem na swoją „dzidzię” i zastanów się ile zrobiłeś, zrobiłaś dla niej, a ile dla drugiego człowieka obok ciebie?

Komentarze

  • mańka

    🙄

  • XMC

    Nie jest wazne, co przydarza ci sie w zyciu… Wazne jest, jakie przypisujesz temu znaczenie. – Robert Kiyosaki

Zostaw komentarz

Twój email nie będzie opublikowany