Zmagania Adama[IV]

Paul Dulski
14/12/20 20:58:20

Zdobywając dojrzałość

Rozwińmy dzisiaj pierwszy punkt poruszony w blogu zatytułowanym Chłopiec o zmierzaniu do przemiany z chłopca w mężczyznę. Dotyczy on zdefiniowania swojej dojrzałości emocjonalnej.

Niektórzy mogą zapytać: “A czy ty jesteś już mężczyzną? Czy wiesz, o czym w ogóle piszesz?” Otóż odpowiedź nie jest jednoznaczna, więc: “I tak, i nie”. Nasze życie nie jest czarno-białe ani zero-jedynkowe. Składa się z mnóstwa odcieni. Nie ma też na świecie człowieka, którego możemy określić stu-procentowym mężczyzną. Jedynym był Pan Jezus, ale on był doskonały. My to już jednak inna bajka. W każdym z nas żyje Piotruś Pan i każdy z nas musi zmagać się z tkwiącym w sobie chłopcem. Dlatego w pewnych dziedzinach możemy być mężczyznami, a w innych będziemy jeszcze chłopcami. I to jest to, co chcę podkreślić — jeszcze. Na tym polega dojrzała postawa mężczyzny — na zdefiniowaniu, w jakiej dziedzinie się jest jeszcze chłopcem i jaką drogę musi się przejść do zmiany w dojrzałego mężczyznę. Kiedy przeszliśmy już w większej mierze ten proces, pozostałe aspekty będzie nam łatwiej rozwijać. Gorzej jest, gdy zaczynamy wszystko od początku. Gdy jesteśmy chłopcem w większości dziedzin naszego życia. Skąd mamy to wiedzieć? Jeśli jesteś chłopcem, nie rozumiesz, o czym ja tu w ogóle piszę i wydaje ci się to zupełnie głupie, niepotrzebne — wręcz infantylne. Tymczasem tak wcale nie jest. Z kolei mężczyzna, podejmie temat, będzie chciał się zagłębić i ruszyć w podróż samego siebie, żeby zobaczyć, co tam jest. On się tego nie boi. Dojrzałość jest gotowa na cierpienie, bo to, co zobaczymy w samym sobie wcale nie musi być przyjemne. Może nas nawet przytłoczyć. Uświadomienie sobie, że jesteśmy dziecinni albo tchórzliwi lub że zawodziliśmy przez te lata, może być bardzo przygnębiająca. I znowu, jeśli jesteś mężczyzną, nie załamiesz się, ale skłoni cię to do walki o samego siebie.
Jak wejrzeć w głąb samego siebie? Pierwszy krok to zadawać sobie pytania i szczerze na nie odpowiadać. Drugi to przyglądać się samemu sobie w różnych dziedzinach życia, swoim reakcjom i poddawać je osobistej analizie. Dlaczego postąpiłem tak a nie inaczej? Czemu w danej sytuacji zareagowałem tak?
Najlepiej zacząć od zwykłych codziennych spraw. Czy w życiu codziennym jestem samodzielny, np: Czy umiem zrobić pranie? Czy jestem w stanie zrobić sobie coś do jedzenia? Czy umiem kontrolować budżet? Czy wiem, jakie mam opłaty? To poziom zero, ale bardzo istotny, bo samodzielność niesie za sobą odpowiedzialność, a ta z kolei jest ważna w innych dziedzinach życia takich jak kontakty międzyludzkie, praca zawodowa czy związek. Teraz idziemy trochę dalej. Przyglądamy się sobie uważniej. Wchodzimy na obszary emocji. Jaki jestem w kontaktach międzyludzkich: Czy umiem się przyznać do błędu? Czy umiem powiedzieć przepraszam, proszę, dziękuję? Ale też czy umiem powiedzieć: ‘Nie!’? Czy umiem wyrazić swoje zdanie, odezwać się, gdy trzeba?
Zobacz, że to mogą się wydawać śmieszne rzeczy, ale czy czasami na polu bitwy właśnie na nich nie polegamy? Zachowujemy się jak małe dzieci. Mówimy: „To jego wina, nie moja!” Podchodzimy do czegoś tak, jakby nam się należało albo milczymy, dając innym jeździć po nas. Po czym wracamy do domu i wyżywamy się na naszych domownikach. Mężczyzna rozpoznaje te aspekty, rozumie swoje emocje, uczy się je kontrolować, rozładowywać i rozwiązywać sytuacje.
Idźmy dalej, co ze związkiem i ojcostwem? Tu potrzeba najwięcej dojrzałości. Tu niezbędne są szczerość i odwaga. To, o czym pisałem w pierwszym artykule — nagość w związku. Prawda boli, ale daje też zrozumienie. Ilu z nas ze strachu przed byciem chłopcem po prostu zamknęła się w samym sobie. Tkwi w milczeniu. Jest żywa wśród swoich kolegów z pracy — maczo — ten, którego wszyscy podziwiają. Ale to tylko wyobrażenie jego samego, wykreowane przez niego samego. To po prostu hologram — widzialny, ale nie prawdziwy. Chojrak wśród kumpli, a w domu? Nieobecny, milczący. Chłopiec ucieka, gdy się pojawia zagrożenie. Tak robi wielu z nas, uciekamy, wycofujemy się. Niektórzy pozostawiają małżeństwa samym sobie. Rzucają się w wir pracy, traktując dom jak hotel. Inni uderzają w hobby. Nigdy nie uchwytni. Nie są w stanie sprostać swojej roli — męża. Tak bardzo boją się, że zawiodą, że nie robią nic, zawodząc. A czasami wystarczy tylko jedno — szczerość. Zamiast uciekać, stanąć nagim naprzeciw partnerki, obnażyć swoje słabości i po prostu powiedzieć, czego się boimy. O ileż to jest lepsze! Niestety, trudne, bo wymaga dojrzałości. O ileż łatwiej jest spakować walizkę i powiedzieć: Żegnaj! Jednak to nigdy nie rozwiązuje sytuacji. Później następuje kolejne żegnaj i kolejne. Bo okazuje się, że problem nie jest w kimś, lecz w nas. Tak, w nas samych, bo to my nie dorośliśmy do rozwiązywania problemów.
A co z ojcostwem? Nie będę się dużo rozpisywał. Chłopiec jest zazdrosny. Traktuje syna jak rywala. Walczy o uczucia. Natomiast w mężczyźnie nie ma odrobiny zazdrości, ale jest duma. Rozumie jak ważną rolę ma do odegrania w kształtowaniu młodego człowieka. Rozumie, że nie jest tylko przekaźnikiem życia, ale jego mentorem.
Zdefiniowaliśmy już pewne aspekty swojej dojrzałości emocjonalnej. Zaczynamy więc nad nimi pracę. Czy jesteśmy jednak pozostawieni sami sobie? Ależ nie! Możemy polegać na swoim mentorze. Kim on jest? O tym w kolejnym blogu.

Zostaw komentarz

Twój email nie będzie opublikowany